Sybin – perła Siedmiogrodu

Pierwszy raz pojechałam do Rumunii w 2008 roku. I od tego wyjazdu zaczęła się moja wielka fascynacja tym krajem. Wracam tam, kiedy tylko mogę. W góry, do zmieniających się z każdym rokiem miast, do wiosek, w których kryją się wspaniałe zabytki. Już na samym początku mojej rumuńskiej przygody trafiłam do Siedmiogrodu i jednego z według mnie najpiękniejszych miast w kraju, Sybinu. Od tego czasu wracam tam niemal co roku, patrząc jak pięknieje i zmienia się. Sybin mnie nie nudzi, wprost przeciwnie, jest zawsze wytchnieniem w podróży. Tak, jakbym na chwilę zaglądała do domu.

 

Sybin noszący też nazwy Hermannstadt i Nagyszeban założony został w XII wieku przez niemieckich kolonistów. Tereny te należały wówczas do Królestwa Węgier, a nowi przybysze mieli doprowadzić do ich ożywienia gospodarczego. Należał od początku do siedmiu najważniejszych miast regionu, od których ukuta została nazwa Siedmiogród. Przez wieki żyli tu obok siebie Rumuni, Niemcy, Węgrzy, Żydzi oraz Turcy. Sąsiadowały ze sobą świątynie różnych wyznań. Prym wiedli mieszczanie niemieccy i węgierscy, a rdzenni Rumuni pozostawali grupą dyskryminowaną. Zmieniło się to dopiero po powstaniu państwa rumuńskiego. Wtedy też w mieście stanęła potężna katedra prawosławna, wzorowana na stambulskie Hagia Sofia. Po II wojnie światowej sytuacja się odwróciła. Wielu Niemców i Węgrów zmuszono do wyjazdu. Przepiękne stare miasto otoczono pierścieniem zakładów przemysłowych i paskudnych blokowisk zostało skazane na zagładę. Na szczęście po przemianach 1989 roku udało się uratować większość niszczejących zabytków. Dziś stare miasto należy do najpiękniejszych w całej Rumunii, a Sybin rozwija się jako prężne centrum kultury. W 2006 roku był nawet Europejską Stolicą Kultury.

 

Stare Miasto w Sybinie skupia się wokół 3 placów – Wielkiego i Małego Rynku oraz Piata Huet. Wszystkie one otoczone są piętrowymi kamienicami ze spadzistymi dachami, w których znajdują się charakterystyczne półokrągłe okna nazywane często „oczami miasta”. Szczególnie dobrze widać je z wieży katedry ewangelickiej, najbardziej rzucającej się w oczy budowli centrum. Spoglądając z góry ma się wrażenie, że kamienice „patrzą spod półprzymkniętych powiek”. Sama katedra to świątynia bardzo ciekawa, z rzadko spotykaną kaplicą – ferulą, którą dobudowano do nawy dookoła wieży, tak że wewnątrz można ją obejść dookoła. W prezbiterium i nawie zachowały się fragmenty średniowiecznych malowideł, w tym potężna scena Ukrzyżowania.

 

Wielki Rynek to centralny plac miasta. W ostatnich latach wzbogacił się on o wydobywające się wprost z bruku fontanny, które zapewniają ochłodę w trakcie upałów. Otaczające Rynek kamienice pochodzą z różnych okresów, a najstarsze mają około 500 lat. Wyróżnia się tu bryła Pałacu Bruckenthala, gubernatora Transylwanii z czasów Austro- Węgier, który zgromadził w nim wspaniałą kolekcję malarstwa europejskiego. Dała ona początek działającemu tu dziś muzeum. W pierzei Rynku stoi barokowy kościół ojców jezuitów. Wybudowany został za czasów austriackich i jest jedną z niewielu świątyń rzymskokatolickich w mieście. Przejście z Wielkiego na Mały Rynek wiedzie przez przejście w Wieży Ratuszowej, z której także można podziwiać panoramę miasta. Drugi plac otaczają kamienice i pałace bogatych kupców. Stoi tu także budynek sukiennic, w którym dziś mieści się Muzeum Etnograficzne. Jego oddziałem jest położony na obrzeżach miasta skansen ASTRA prezentujący dziedzictwo rumuńskiego przemysłu wiejskiego. Z Małego Rynku już tylko kilka kroków na Plac Huet i w pobliże katedry. Przechodzi się nań przez słynny Most Kłamców, który ma się zawalić gdy stanie na nim kłamca. Ale skoro nic się nie stało, gdy przechadzał się po nim Ceausescu…

 

Poniżej Starego Miasta ciągnie się tak zwane Dolne Miasto, zamieszkiwane w przeszłości głównie przez Rumunów. Bardzo lubię zagłębiać się w jego kręte uliczki, między malownicze kamieniczki, z których część wciąż czeka na remont. Chaotyczne Dolne Miasto nie ma w sobie nic z niemieckiego porządku Rynku i sąsiednich placów. Ale może właśnie dlatego wciąga w przejścia i podwórka. Po powrocie na górę koniecznie trzeba obejść przylegające do placów kwartały, odszukać wąski pasaż schodów, zajść do katedry prawosławnej budowanej na wzór Hagia Sophii, na uniwersytet czy odbyć spacer wzdłuż doskonale zachowanych murów miejskich. W Sybinie warto zostać kilka dni by poznać jego malownicze, górskie okolice, odwiedzić wioski w których kryją się wspaniałe warowne kościoły. Dla mnie pozostanie chyba na zawsze jedno z ulubionych miast Rumunii, do którego będę nadal wracać.