Osterode am Harz – brama do świata baśni

Osterode am Harz to pozornie jedno z wielu małych i niemal zupełnie opustoszałych niemieckich miasteczek. Pustki na ulicach nie są jednak spowodowane tym że ludzie powyjeżdżali za pracą, a raczej tym że po prostu wolą żyć w większym mieście. Zwłaszcza młodsza część społeczeństwa. Do tego uzdrowiskowy charakter miejscowości przyciąga głównie ludzi starszych i chorych potrzebujących fachowej rekonwalescencji. Moim zdaniem miejscowość wydaje się mocno niedoceniona. Wystarczy przespacerować się w porannej po czystych brukowanych uliczkach otoczonych pięknymi zadbanymi i zabytkowymi domkami (na starówce dominuje urokliwy mur pruski) by poczuć naprawdę bajkowy klimat. Jego dopełnieniem są liczne, stylizowane na baśniowe metalowe fontanny i kolorowe murale, a na przedmieściach nie brakuje też malowniczych i tajemniczych ruin średniowiecznego zamku.

Dodatkowym atutem miasta jest przepiękne położenie. Jak sama nazwa wskazuje (am Harz) miasto leże u podnóża gór Harz, które choć stosunkowo nieduże to są jednymi z najciekawszych w Europie. A już na pewno jedne z najstarszych. Od nich swoją nazwę wzięła orogeneza hercyńska która miała miejsce w erze paleozoicznej, czyli jeszcze przed powstaniem dinozaurów. Mniej więcej w tym samym czasie powstały nasze Sudety i Góry Świętokrzyskie. swój ostateczny kształt zawdzięczają wtórnemu wypiętrzeniu w trzeciorzędzie (już po dinozaurach). W pobliżu Osterode znajduje się park narodowy gór Harz, więc należy pamiętać o odpowiednim zachowaniu podczas zwiedzani. Góry również mają swój magiczny, baśniowy klimat. Obserwowano to już od stuleci. To tutaj odbywały się sabaty czarownic w noc Walpurgi (z 30 kwietnia na 1 maja), opisywane chociażby w prozie Goethego – w Fauście. Miały one miejsce na najwyższym szczycie gór – Brockenie (1142 m.n.p.m.). Od Osterode leży on stosunkowo daleko – ponad 30 km, jednak nawet dla średnio wytrwałego górołaza nie jest to zbyt wielkie wyzwanie. Wiedźmy i czarownice można tam spotkać nadal i lepiej z nimi nie zadzierać, bo różnie to się może skończyć. Gdyby ktoś jednak chciał się odważyć to warto poszukać kalendarza lokalnych imprez plenerowych.

Właśnie na Brockenie po raz pierwszy zaobserwowano charakterystyczne i doskonale znane ludziom gór zjawisko zwane widmem Brockenu – pojawia się wtedy gdy na chmurze poniżej nas znajdzie się cień obserwatora. Najczęściej można je zaobserwować podczas wschodu lub zachodu słońca. Dawniej było to uważane za coś magicznego i straszono, że jego zobaczenie zwiastuje rychłą śmierć, dziś już jednak nikt się jego nie obawia, wprost przeciwnie jego wypatrywanie staje się coraz bardziej powszechne i pożądane. Niestety coraz mniej osób kojarzy już to zjawisko z górami Harzu, zapominając o jego pochodzeniu.

Niemiecka kuchnia i piwo nie należą do moich ulubionych choć oczywiście można polubić sznycle i strucle, a piwo jasne pszeniczne przyjemnie chłodzi w upale. Mimo to ciężko mi sobie przypomnieć jakiś szczególnie zapadający w pamięć smakołyk. Zupa z kotła czarownicy zapadała owszem w pamięć, ale o tym raczej chciało by się szybko zapomnieć…