Durmitor – na dachu Czarnogóry

Kilka lat temu podróżowaliśmy ze znajomymi po Bałkanach. Na naszej trasie znalazła się też Czarnogóra. Ponieważ jesteśmy raczej chodzący po górach niż leżący na plażach, nie mogło też zabraknąć Durmitoru, najwyższych czarnogórskich gór. Zatrzymaliśmy się tu ledwie na dwa dni, ale to wystarczyło by zachwycić się tutejszymi krajobrazami.

Durmitor leży w północnej części Czarnogóry, niedaleko granicy z Bośnią i Hercegowiną oraz Serbią. Zbudowany jest ze skał wapiennych dzięki czemu zachodzą tu liczne zjawiska krasowe. Góry te są niezwykle urozmaicone pod względem krajobrazu. Zdecydowana większość terenu ma charakter alpejski z odsłoniętymi wąskimi turniami i ostrymi szczytami. Na grzbietach oraz zboczach obserwować można przepiękne ślady zachodzących tu w czasie wypiętrzania masywu ruchów górotwórczych. Doskonale widoczne są fałdy i przemieszczone warstwy skalne. Tworzą one niezwykłe obrazy, które zapadają głęboko w pamięć.

Także same skały są bardzo ciekawe. Zaskakują szeroką gamą kolorów od bieli i szarości po czerwień i zieleń. Jest to oczywiście spowodowane występowaniem na tych terenach różnych pierwiastków, które zabarwiają skalne podłoże. Kolory te w połączeniu z fantazyjnymi formami powstałymi w skutek erozji wodnej tworzą tak różnorodne połączenia, że przebywając w Durmitorze czasem nie wiadomo, w którą stronę patrzeć by cieszyć się najlepszymi widokami.

Krajobrazy Durmitoru to połączenie wapiennych skał z rozległymi łąkami. W dolnych partiach spotkać można lasy mieszane i iglaste, jednak wyżej pustkowia ze strzelającymi w niebo wapiennymi szczytami tworzą niezwykłą scenerię. Sama nazwa tego terenu oznacza „woda z gór”. I rzeczywiście pośród skalnych wzniesień ukrytych jest 17 mniejszych i większych jezior. Najbardziej znane jest Czarne Jezioro koło Żabljaka, głównego centrum turystycznego regionu. Jednak wyżej w górach znaleźć można niemniej malownicze stawy. Ich połączenie z bielejącymi skalnymi zębami jest nadzwyczajne.

Zainstalowaliśmy się na kempingu w przysiółku Żabljaka, Ivan Do i wybraliśmy się na rozpoznanie najbliższych okolic. Nad Czarnym Jeziorem było sporo ludzi, ale wzrok bardziej ciągnęły wyłaniające się ponad lasem wapienne szczyty. Nasz cel na następny dzień – Bobotov Kuk, liczący 2523 m n.p.m. nie był wprawdzie widoczny, ale mieliśmy już przedsmak tego co nas czeka.

Wyruszyliśmy wczesnym rankiem. Najpierw lasem, potem zielonymi łąkami, na których pasły się stada owiec. Z każdym metrem w górę coraz więcej było skał. A ludzi jak na lekarstwo. Pojawili się dopiero na przełęczy po samym Bobotov Kukiem. Okazało się, że wszyscy przychodzą od nowej drogi i parkingu z drugiej strony – krócej i równie widokowo. Widoki zapierały dech. Białe skały, góry wyglądające, jak składające się z przekładanych warstw tortu, błękitne jeziora. Na szczyt weszliśmy koło południa wraz z inną grupą Polaków. Czarnogórskie spotkanie rodaków trwało kilkanaście minut. I zejście do nowej drogi.

Przez pofalowane łąki ze skalnymi ostańcami. Pozostawało jeszcze tylko złapać stopa do Żabljaka. Nie było z tym na szczęście wielkiego problemu i po całym dniu wędrówki mogliśmy się zająć przygotowaniem posiłku, a następnie zakopać się w śpiworach bo wieczorem temperatury spadały poniżej zera.