Debreczyn – nie tylko parówki

Debreczyn – drugie co do wielkości miasto na Węgrzech, nie jest może imponującą metropolią, ale posiada swój unikalny klimat i folklor z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Miasto znajduje się w stepowej równinnej krainie zwanej pusztą, choć nazwa brzmi podobnie do naszej puszczy, są to jednak obszary bezleśne. Dawniej były to pustkowia, dziś ze względu na żyzne gleby, dominują pola uprawne – papryki bądź słoneczników. Zwłaszcza te ostatnie wyglądają niesamowicie malowniczo. Prawdziwą pusztę można jednak zobaczyć w pobliskim Parku Narodowym Hortobágy – najstarszym parku narodowym na Węgrzech. Ze względu na ochronę unikalnej, stepowej roślinności, został w 1999 r. wpisany na listę UNESCO.

Główną atrakcją Debreczyna i okolic są jednak nie przyroda i zabytki (o nich za chwilę), ale termy. Prawdziwe teremy, a nie takie gdzie woda ma temperaturę letniej kranówy. Tutaj woda jest gorąca i przyjemnie się w niej odpoczywa. Na terenie Debreczyna znajduje się czynny cały rok kompleks wodnej rekreacji – Aquaticum. Jest on stosunkowo niedrogi, a do tego pięknie położony – otoczony lasem Nagy Erdő. Nie stanowi raczej konkurencji dla Balatonu, jednak jeśli planujemy wycieczki na pusztę, to po całodniowym trekingu można przyjemnie zrelaksować się na miejscu.

Debreczyn posiada bogatą historię, która niestety nie obeszła się z nim łagodnie. Swój dzisiejszy wygląd zawdzięcza bogactwu zdobytemu głównie za sprawą… turystyki. Dzięki temu powstały przepiękne, secesyjne kamienice oraz budowle użyteczności publicznej. Niestety, podczas II wojny światowej całkowitemu zniszczeniu uległa ponad połowa zabudowy miasta. Po wojnie szybko podjęto starania o odbudowie, jednak pomimo starań, swój dawny blask odzyskało stosunkowo niedawno. Jednak lepiej późno niż wcale.

Oprócz rekreacji, Debreczyn zapewnia solidną dawkę kultury. Najważniejszą instytucją jest Muzeum Dériego, jedne z najważniejszych muzeów na Węgrzech. Powstało ono za sprawą Frigyesa Dériego, bogatego przemysłowca i mecenasa sztuki, który przeznaczył całą swoją ogromną kolekcję na rzecz narodu węgierskiego. Zbiór liczył ponad 50 tys. eksponatów z zakresu sztuki, literatury, archeologii i etnografii. Sam budynek został zaprojektowany jako muzeum co, co nawet dzisiaj spotykane jest raczej rzadko. Najcenniejszym obiektem z kolekcji jest obraz „Ecce Homo” węgierskiego realisty Mihálya Munkácsyego. Jest to olbrzymie realistycznie namalowany obraz o tematyce ukrzyżowania Chrystusa. Pierwotnie stanowił tryptyk wraz z obrazami: „Chrystus przed Piłatem” i „Golgotą”. Do niedawna można było oglądać wszystkie trzy części w specjalnie przygotowanej dla nich sali, jednak niestety tylko „Ecce Homo” jest własnością muzeum Dériego, pozostałe są w posiadaniu prywatnych kolekcjonerów i niestety nie udało się ich wykupić. Szkoda, bo wrażenie oglądania tego dzieła w całości było niepowtarzalne i przyciągało turystów z całego świata.

Na koniec warto przyjrzeć się atrakcjom kulinarnym, bo kuchnia węgierska ma dla mnie same plusy, choć raczej nie przypadnie do gustu wegetarianom. Oprócz znanych węgierskich szlagierów, Debreczyn słynie ze swoich parówek, rozsławionych choćby przez Jaroslava Hašeka w „Przygodach dobrego wojaka Szwejka”. Warto też podpytać restauratorów o lokalne niepowtarzalne smakołyki. Ciężko co prawda się porozumieć, nie znając choćby niemieckiego (angielski jest w tych stronach mało popularny), ale jeśli powiemy że jesteśmy z Polski to na pewno nie wyjdziemy głodni.