Recenzja „Syberyjski TRANS” Stanisława Kalisza

Kto z nas choć raz w życiu nie marzył o wyprawie koleją transsyberyjską? – Romantyczna niczym wiersze Jesenina wyprawa w głąb krainy tajgi i tundry jawi się niczym baśń braci Grimm – pełna niemalże magicznych pejzaży, przepleciona smutkiem, nostalgią, strachem, erotyzmem i śmiercią.

W reportażu „Syberyjski TRANS” autorstwa Stanisława Kalisza, znajdziemy wszystko, co kojarzyć może się z Syberią. Opisy niezwykłych pejzaży i przede wszystkim ludzkie historie stanowiące o niezwykłości tej bezkresnej części Rosji. To publicystyczny zapis doświadczeń ludzi, którzy często wbrew własnej woli i winy znaleźli się w tej części świata, o której nikt nie chce pamiętać. To też historie rodem z filmów akcji: złodzieje złota, łowcy ryb, opuszczone osady i wszystko to, co pozostawili po sobie Lenin, Stalin, Gorbaczow i Jelcin.

Sybir to miejsce zesłań, to prawdziwe więzienie bez krat – miejsce dla niepokornych: tych, którzy nie boją się sięgać dalej nie tylko w marzeniach i wyobraźni ale też czynami. To jakuccy szamanie, fermentowane mleko jaków, jurty. To polowania na łososie, żołnierze z życiorysem tak skomplikowanym, że nawet nam- Słowianom o romantycznej duszy ciężko pojąć.

Syberyjski TRANS to opowieść, która tak jak kolej transsyberyjska ciągnie się transowym rytmem – sprawia, że wpadamy w odrealniony świat. To opowieść niezwykle poruszająca.
Książkę czyta się niezwykle szybko, a autor stworzył w niej coś pomiędzy reportażu a antropologicznego opisu gęstego – jest świadkiem, który korzystając z dziennikarskiej zasady bezstronności tworzy zapis historii i kultury Sybiru XXI wieku.